Ile pecha może
mieszkać w jednym psie? Okazuje się, że całkiem sporo…
Jakiś czas temu
walczyłam z biegunką i wymiotami, które długo nie ustępowały u Foxtrota. Udało
się opanować sytuacje i już miałam cichą nadzieje, że to koniec atrakcji w
tym roku. Niestety, rudy nie byłby sobą gdyby nie wymyślił czegoś extra. Będąc
po raz kolejny na kontroli u weta przypadkowo wspomniałam o niezdrowym
zainteresowaniu innych psów okolicami intymnymi Foxtrota. Już jakiś czas temu miałam zapytać o to, ale zawsze coś
innego wyskakiwało a ja zrzucałam to na brak równowagi hormonalnej po kastracji
chemicznej. Pani weterynarz po wysłuchaniu moich spostrzeżeń i przemacaniu
grubsonowych jajek, stwierdziła, że trzeba koniecznie zrobić cytologie jąder,
ponieważ takie objawy pojawiają się przy nowotworze. Wyniki badań dostałam
następnego dnia: Sertolioma (guz z
komórek Sertoliego), zalecana obustronna kastracja.
No cóż, trzeba to trzeba (nie to żebym była przeciw kastracji, ale przy jego niedomykalności zastawki dwudzielnej + przy problemach z lękliwością po zastosowaniu kastracji chemicznej wolałam tego uniknąć).
No cóż, trzeba to trzeba (nie to żebym była przeciw kastracji, ale przy jego niedomykalności zastawki dwudzielnej + przy problemach z lękliwością po zastosowaniu kastracji chemicznej wolałam tego uniknąć).
Następne dni
upłynęły pod znakiem telefonów do lecznic i wykonywania badań przed kastracją. Zrobiliśmy
między innymi usg, które wykazało, że jest to początkowe stadium guza i w usg
nie było go widać. Z układem pokarmowym było trochę gorzej (sprawdzane przez
wcześniejsze uporczywe wymioty) gdyż okazało się, że Foxtrot ma ciężkie
zapalenie całego układu (przyczyna nieznana). Po wykonaniu wszystkich niezbędnych badań rudy
miał zabieg kastracji w przychodni specjalistycznej Vetcardia, do której
jeździmy na badania serca. Zabieg przebiegł pomyślnie i już po 2,5h gruby
wrócił do domu.
A w opisie z
wizyty najlepsze zdanie: „Wybudzenie ze znieczulenia gładkie, szybki powrót do
pełnej świadomości. Wokalizacja, bez reakcji farmakologicznej, gdyż związana
była z charakterem psa.” :D
Oj, współczuję Tobie i Foxtrotowi, ale na szczęscie już po wszystkim (oby!)
OdpowiedzUsuńWspółczuję... oby to już był koniec waszych przygód.
OdpowiedzUsuńJakie szczęście, że my (odpukać) odwiedzamy weta tylko na szczepienia i odrobaczanie.
Ale macie pecha, teraz to już musi być dobrze! :)
OdpowiedzUsuńMieliście pecha :(
OdpowiedzUsuńmerry-dogs.blogspot.com/
Oj jakiego macie niestety pecha...
OdpowiedzUsuńOby było wszystko już dobrze!
Pozdrawiamy!
http://codziennebeagle.blogspot.com
Trzymam kciuki żeby już wszystko było dobrze!
OdpowiedzUsuńWspółczuję, mieliście szczęście, że tak szybko to wykryliście.
OdpowiedzUsuńUmarłam z opisu ;)
Zdrówka dla Foxika, oj zdrówka! I dalszej wokalizacji życzę! :D
OdpowiedzUsuńZdrówka życzymy! I masz pięknego psiaka, rudzielca moja ulubiona rasa ♥♥ wpadnij do nas! :) http://przygodys.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKurde :( Trzymajcie się dzielnie!
OdpowiedzUsuń