środa, 18 marca 2015

Nie miała baba kłopotu...

... zachciało jej się psa.
Foxtrot chyba się nudził za bardzo bo znów wymyślił sobie "coś". Coś objawiło się utykaniem po spacerze (nie objawiło się to podczas powrotu ale już po odpoczynku). Kiedyś już mieliśmy z tym problem, więc nie było rady, musieliśmy udać się do ortopedy. Gruby generalnie był grzeczny podczas wizyty, chociaż jęczał niemiłosiernie (ale on ma to jako standard w oprogramowaniu) i strasznie nakręcił się na rybki. Myślałam, że ze śmiechu padnę jak siedział i gapił się na nie, co jakiś czas próbując się do nich dostać (akwarium było ok. 1,5m nad ziemią). Po badaniu, doktor powiedział, że wygląda to na zapalenie mięśnia stawu ramiennego. Jednak aby to zdiagnozować trzeba zrobić usg. No cóż, puszka pandory jest nadal otwarta (chociaż podobno gdzieś na dnie jest nadzieja).

Plan na dziś jest taki, że próbujemy wbić się na usg, potem znów ortopeda, a gdzieś w międzyczasie, albo już po badania krwi i kardiolog. Miesiąc wycieczek po weterynarzach uważam za otwarty!


4 komentarze:

  1. Ojej, współczuję Wam. Zdrowia! Rybki takie interesujące :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamo... Współczuję i wysyłam nadzieję na zdrówko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuje ;( Zdrówka dużo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdrówka, niech szybko wraca do formy :)

    OdpowiedzUsuń