czwartek, 17 kwietnia 2014
Czy widziała pani mojego psa?
Zdarza się, że komuś w parku zagubi się pies. Wiadomo człowiek jest tylko człowiekiem, błędy czasem popełnia. Jednak w przeciągu ostatnich trzech dni spotkałam się z dwiema takimi sytuacjami i zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest jakaś nowa moda?
Któregoś dnia wracaliśmy już z Foxtrotem ze spaceru alejką przez park. Przed nami szła dość liczna rodzinka. Szliśmy za nimi jakiś czas gdy nagle rodzinka stanęła i zaczęła czegoś szukać. Okazało się, że wraz z nimi był pies... tylko gdzieś zniknął. Rodzinka nieśpiesznie przeszukała krzaki w pobliżu i stwierdziwszy, że go nie ma poszli szukać zguby.
Dwa dni później poszłam na spacer na łączkę w parku. W pewnym momencie na środku łączki pojawił się czarny pies a jego pani dotarła jakieś 5min później i dołączyła do grupki psiarzy. W międzyczasie spotkałam znajomą i razem spacerowałyśmy sobie omijając tubylców i szalejącą grupkę psów. Kręciłyśmy się już jakiś czas po różnych częściach parku. Nagle patrzę a pani od czarnego psa idzie w naszym kierunku ale bez niego. Podeszła i zapytała nas czy nie widziałyśmy przypadkiem jej psa. Gdy odpowiedziałyśmy, że nie pani poszła szukać dalej swojego pupila.
Nie wiem czy zarówno rodzinka jak i pani od czarnego psa znaleźli swoich podopiecznych czy nie. Zdziwiły mnie obie te sytuacje. Może to nowa moda na "bezstresowe wychowanie" a może po prostu ludzie są bez wyobraźni?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Serio jestem jedynym człowiekiem, któremu nigdy nie uciekł pies? D:
OdpowiedzUsuńWiadomo, zdarzają się różne sytuacje, pies się czegoś wystraszy i nie wróci na zawołanie, ale wydaje mi się, że większość tych parkowych uciekinierów ma już chyba taki "styl" spacerowania... ;) Dość często, jak jestem w Warszawie zdarza się, że przyczepia się do nas pies, a jego właściciela na horyzoncie nie widać, więc troszkę odwrotnie niż u Was. W każdym razie nie wiadomo za bardzo co z takim psem zrobić, tym bardziej, jeśli nasz nie jest przyjaźnie nastawiony albo po prostu chcemy sobie coś poćwiczyć, a uciekinier przeszkadza.
OdpowiedzUsuńCzasami ludzie tak jak napisałaś w poście- wychowują bez stresu ;)
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak dziwi mnie fakt że przypuśćmy pijak, który ma kompletnie w dupie swojego psa, chodzi z nim po wsi bez smyczy a on się go słucha. Mój pies sam nie ogarnia przywoływania- ale ćwiczymy nad tym.
Dużo osób mi pisze bym zaryzykowała i spuściła go w lesie, ale wtedy kłopoczą mnie przeróżne straszne pytania typu; a co jeśli ucieknie za zwierzyną? Dodatkowo naszym problemem jest skupianie przy zapaszkach. Na spacerach Fado mnie zlewa no i cóż.. boję się zaryzykować. Czeka nas mnóstwo pracy :)
Psy bezdomnych są najbardziej zsocjalizowanymi psami i to rzeczywiście się zgadza (oczywiście z moich obserwacji :D)
UsuńBezdomny nie będzie się za psem oglądał, nie rozczula się nad nim. On ma słuchać i tyle. To takie trochę słuchaj i żyj, albo nie ma przebacz.
ja mam onka i to jest taki ONek podróżnik ,czasami go nie ma 2 h a czasami 2 dni ,ale zawsze wraca . Ufam mu więc nie mam o co się bać tym bardziej ,że to największy pies z okolicy a do rogi ma trochę :D obs za obs ? ja juz http://mydogsandija.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńdołączam do Karolina Nul - mi również pies nigdy jeszcze nie uciekł *odpukać*
OdpowiedzUsuńa co do postu..sądzę, że w szczególności druga opisana przez Ciebie sytuacja świadczy o tym, że ludzie coraz mniej wagi przywiązują do swoich zwierząt. Poza tym są posiadacze psów i miłośnicy psów. Ci pierwsi mają psy, bo są one powszechnie uważane za dopełnienie rodziny. Ale trzeba ludzi uświadamiać, czasem wejść im na ambicję - może właśnie przez taki krótki, konkretny wpis ktoś ruszy głową :)
[vizsla-kepi]
Nie zgadzam się z tym. Mój Zac uciekł mi raz na dwadzieścia minut i nie miałam pojęcia, gdzie jest. Później się też to zdarzało kilkakrotnie, ale nie na tak dużą skalę. Teraz, po ćwiczeniu kontroli na przewodniku i nauki samokontroli jest o niebo lepiej. Czasami pójdzie "w las", ale dosłownie za chwilę się pokazuje. Są duże postępy.
OdpowiedzUsuńNie będę dawać psu KARY i trzymać go na smyczy, bo ucieka. Jakby jeszcze coś z tego zrozumiał, to ok. Ale wiemy, jak jest.
Z takim psem trzeba ćwiczyć i się nie załamywać.
Kij ma dwa końce, pamiętajcie o tym. :)
Super blog :D Prześliczny piesek
OdpowiedzUsuńhttp://golden-luna.blogspot.com/
Pozdrawiamy Ola&Luna